piątek, 16 września 2016

Rozdział 1

Następnego dnia Magda z samego rana zabrała się za przeglądanie ofert pracy. Po ogólnym rozeznaniu przesłała cv do kilku firm i czekała na odpowiedź. Mijały dni, a odpowiedzi nie nadchodziły. Dziewczyna była coraz bardziej przygnębiona. Zmarnowała 5 lat na studiach, żeby mieć papierek, który jak widać do niczego się nie nadawał. Olszewska wiedziała, że od razu nie znajdzie wymarzonej pracy jaką była posada psychologa sportowego, ale i tak poczuła rozczarowanie. Była beznadziejna i nie potrafiła niczego załatwić. Rodzice próbowali ją uspokoić, że w końcu coś znajdzie. Niestety ona wiedziała swoje.
- Kochanie, daj sobie trochę czasu.- powiedziała mama siadając obok córki
- Nie pocieszaj mnie na siłę!-- wykrzyknęła
- Po prostu do niczego się nie nadaję!
Kobieta westchnęła głośno patrząc smutno na Magdę, ale nie skomentowała już słów dziewczyny. Wieczorem Olszewska przeglądała facebooka aż nagle otrzymała dziwnego meila.
Szanowna Pani Magdo!
Po przejrzeniu Pani cv chciałbym zaprosić panią na rozmowę kwalifikacyjną. Pasuje pani termin spotkania jutro o 13 w siedzibie firmy?
Magda poderwała się z krzesła po czym zaczęła skakać i krzyczeć z radości.
- O mój boże! Mam pracę!
Kiedy emocje opadły ogarnął ją jednak przeogromny strach. Po pierwsze jeszcze nie miała tej pracy, a po drugie musiała się dobrze zaprezentować, żeby ją dostać. Dziewczyna trzęsącymi się dłońmi odpisała krótko. Termin mi pasuje, a następnie powróciła do fetowania. Rodzice słysząc hałas dobiegający z pokoju córki natychmiast do niej przybiegli.
- Co tak krzyczysz?- zapytał tata
- Zaprosili mnie na rozmowę kwalifikacyjną!- wykrzyknęła
- To cudowna wiadomość!- mama zagarnęła dziewczynę w mocny uścisk
- A widzisz mówiłam Ci, że nie wszystko stracone!
- Mówiłaś!- przytaknęła rodzicielce
W nocy Magda przewracała się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Ta rozmowa kwalifikacyjna była dla niej jak na razie jedynym ratunkiem i bała się, że jeśli coś pójdzie nie tak poczuje jeszcze większe rozczarowanie niż teraz. Rano mama zaparzyła jej melisy na uspokojenie, ale nawet ona nie była w stanie uspokoić dziewczyny. Wychodząc z domu Magda o mało nie przewróciła się w tych 13-centymetrowych szpilkach, które ubierała na specjalne okazje. Dziewczyna założyła słuchawki na uszy i oddała się kojącym dźwiękom utworu I am just getting started Roba Giles'a. Idąc w kierunku przystanku autobusowego Olszewska nie zauważyła wyjeżdżającego zza zakrętu samochodu. Dopiero wystraszył ją głośny pisk opon, ale było już za późno. Kierowca nie zdążył w porę zahamować i potrącił ją. Magda ledwo kontaktowała, ale jeszcze dostrzegła jakiegoś mężczyznę wysiadającego z auta.
- Co pani wyprawia!- wykrzyknął nieznajomy
- Dosłownie wlazła mi pani pod koła.
Dziewczyna chciała mu coś odpowiedzieć, ale czuła się taka słaba. Po chwili straciła przyjemność i nie pamiętała już nic. Mężczyzna przykucnął przy Magdzie, ale kiedy zobaczył, że jest nieprzytomna natychmiast wezwał pogotowie. Sprawdził jej puls i ocenił ogólny stan Olszewskiej. Z zewnątrz nie wyglądało jakby miała jakieś poważniejsze uszkodzenia. Ale mogło dojść do urazów wewnętrznych, a w tym nawet do urazu mózgu, który był bardzo niebezpieczny. Nieznajomy czuwał przy Magdzie oczekując aż się obudzi. Sekundy dłużyły mu się w minuty, minuty w godziny, a karetka nadal nie nadjeżdżała. Po paru minutach mężczyzna ponownie wybrał numer pogotowia.
- Pogotowie jest już w drodze proszę czekać.- usłyszał w odpowiedzi
Kiedy karetka dojechała na miejsce Magda akurat się przebudziła. Dziewczyna próbowała się podnieść, ale ktoś ją powstrzymał.
- Leż spokojnie. Nie wiadomo czy nie masz jakiś urazów.- odezwał się męski głos
- Co się stało?- zapytała zdezorientowana
- Nie pamiętasz. Wpadałaś mi pod koła samochodu?
Magda pokręciła głową, ale syknęła czując ogromny ból przy tym delikatnym ruchu. Sanitariusze poprosili mężczyznę, aby zrobił im przejście po czym zajęli się pacjentką. Lekarze nie stwierdzili poważniejszych urazów, ale i tak postanowili zawieźć ją do szpitala. Niekiedy objawy pojawiają się dopiero po kilku godzinach.
- Co z nią?- zapytał spanikowany mężczyzna
- Na razie nic jej nie jest, ale musimy poczekać.- odpowiedział mu ratownik
Parę minut później na miejscu wypadku zjawiła się policja. Spisali zeznania mężczyzny, sporządzili notatkę po czym odjechali. Kierowca spojrzał na wyświetlacz komórki mamrocząc pod nosem. Już był spóźniony pół godziny na trening. Kiedy tylko o tym pomyślał rozdzwonił się jego telefon.
- No stary, gdzie jesteś? Trener już się mega wkurzył.- usłyszał głos przyjaciela
- Miałem wypadek i dzisiaj raczej nie dotrę na halę.- odparł spokojnie
Niestety jego przyjaciel nie był już taki spokojny.
- Jaki wypadek? Nic Ci nie jest?
- Nie. Jakaś dziewczyna wbiegła mi pod koła i nie zdążyłem wyhamować.
- Ładna chociaż?
- Możesz być poważny w tej chwili!- warknął lekko zirytowany
- Ok, ok już się tak nie gorączkuj. Wyjaśnię trenerowi co i jak.
- Dzięki na Ciebie zawsze można liczyć.
Jak tylko karetka podjechała pod szpital wybiegło dwóch lekarzy, aby natychmiast się zająć pacjentką. Mężczyzna kierujący pojazdem wszedł do środka po czym usiadł na jednym z krzeseł w poczekalni i czekał na jakieś wieści. Któryś z lekarzy wypytywał go o coś, ale on nie był w stanie złożyć jednego logicznego zdania. W dalszym ciągu myślał o tej dziewczynie. Czy to był wypadek? Czy ta dziewczyna celowo rzuciła mu się pod koła? Po kilku minutach na Izbę przyjęć wbiegła dwójka ludzi. Z ich rozmowy z pielęgniarką mężczyzna wywnioskował, że byli oni rodzicami poszkodowanej. Kobieta usiadła dwa krzesła dalej on niego, a mężczyzna próbował ją uspokoić. Niestety bezskutecznie. W końcu z gabinetu wyszedł lekarz. Minę miał dość nietęgą, a słowa padające z jego ust jeszcze bardziej zmroziły mężczyznę.
- Państwa córka ma bardzo poważny uraz głowy. Krwiak stale narasta i możliwe, że będzie konieczna operacja.
- Ale przeżyje?- zapytał zdenerwowany ojciec dziewczyny
Lekarz posłał mu niepewne spojrzenie.
- Musimy czekać. Najbliższe godziny będą decydujące.
Mama dziewczyny osunęła się ponownie na krzesło i zaczęła płakać, a on kompletnie nie wiedział co ze sobą zrobić. Podejść do jej rodziców. Nawiązać jakąś rozmowę. Wyjaśnić co się stało. Przecież to przez niego tutaj wylądowała i walczyła o życie. Nie mogąc patrzeć na zrozpaczonych rodziców dziewczyny wstał z krzesła i opuścił budynek. Włożył rękę do kieszeni w celu znalezienia kluczyków od samochodu, ale przypomniał sobie, że samochód wraz z kluczykami został na miejscu wypadku.
- Konar. Potrzebuję podwózki.- natychmiast wybrał numer przyjaciela
***
Mamy pierwszy rozdział. Znwou jest trochę szybciej niż obiecywałam, ale cóż już taka moja niecierpliwa natura. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Może jak narazie akcja toczy się dość wolno i póki co niewiadomo jeszcze do końca o co chodzi, ale obiecuję, że w następnych rozdziałach już coś się rozwinie. Miłego wieczoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz